Gazeta Lubuska Magazyn 7-8 Października 2006

A w bunkrach pustka
- Ściągnięcie w bunkry turystów to teraz moje priorytetowe zadanie - mówi szef Eko-Fort, Marian Kawa
fot. fot. Mariusz Kapała  
Miało być dużo turystów, pieniądze z biletów i promocja militarnych zabytków. A były nieporozumienia, pustka w podziemiach i pustka w kasie.
 

Wiele osób, znających atrakcyjne bunkry Pętli Boryszyńskiej dziwi brak turystów na podziemnych trasach. Wójt Lubrzy Eugeniusz Chamarczuk przyznaje, że jest znacznie gorzej niż myślał. - Tak słabej frekwencji w naszych zabytkach się nie spodziewałem - mówi.

 

Dołożyli do interesu
 

W minionym letnim sezonie bunkry pierwszy raz prowadził gminny zakład budżetowy Eko-Fort. Przejął Pętlę Boryszyńską od poznańskiej firmy Pro-Nature decyzją radnych. Zdecydowali oni nie oddawać fortyfikacji ponownie w prywatne ręce. Mieli żal, bo poznańska firma nie inwestowała w podziemia i otoczenie bunkrów. Były zaśmiecone i brakowało w nich zabezpieczeń. Firma była nastawiona tylko na zyski.
Poznański zarządca sprzedawał jednak dużo więcej biletów i oprowadzał więcej wycieczek.
- Faktycznie tak było - mówi wójt Chamarczuk.
Tymczasem bilety do podziemnych tras turystycznych w minione wakacje kupiło zaledwie 7 tys. osób. Dało to około 120 tys. zł wpływów do kasy. - Po cichu myślałem, że zarobimy chociaż 160 tys. zł - przyznaje szef Eko-Fort Marian Kawa. Ale to i tak mało. Założono, że bunkry zarobią przynajmniej ok. 240 tys. zł.
Kosztów nie brakowało. Uruchomienie Eko-Fort wyniosło niemal 60 tys. zł. Zdaniem wójta Chamarczuka, wydatek nie poszedł na marne. - Zostały przy okazji wyremontowane pomieszczenia ochotniczej straży pożarnej - mówi.

 

Zawiódł dyrektor
 

Po podliczeniu rachunków okazało się, że gmina zamiast zarobić, z własnej kasy dołożyła do turystycznego interesu aż 200 tys. zł.
Dla wójta brak turystów jest osobistym niepowodzeniem. Ale przede wszystkim zawiódł Eko-Fort. Był nieprzygotowany do prowadzania turystycznego biznesu i targany nieporozumieniami między pracownikami.
Zaczęło się przed wakacjami od zatrudnienia dyrektora Pętli Boryszyńskiej. Miał zająć się przede wszystkim promowaniem bunkrów. Za co dostał ok. 2,2 tys. zł pensji.
- Czas biegł nieubłaganie, a efektów nie było widać - przyznaje M. Kawa.
Dyrektor zamiast brać delegacje i jeździć z promocją zabytków chociaż po regionie lubuskim, siedział na miejscu i sprzeczał się z przewodnikami.
- Nic nie robił, żeby było lepiej, a obiecał podziemną salę muzealną - wspomina M. Kawa.
W jednej z komór dyrektor widział ekspozycję militariów z czasów II wojny.
- Skończyło się tylko na opowiadaniu - mówi M. Kawa.
W końcu zrezygnowano z usług dyrektora. Pracował do końca września już jako przewodnik. Powstaje pytanie, dlaczego tak późno go odwołano i gdzie był nadzór nad jego pracą? - Nie chcąc być stanowczym i zwolnić kogoś błyskawicznie, zaszkodziliśmy sami sobie - przyznaje M. Kawa.

 

Zabrakło promocji
 

Zdaniem szefa gminy problem związany z brakiem frekwencji tkwi w słabej organizacji. Militarnymi obiektami pierwszy raz zajęły się osoby, które z turystyką w rzeczywistości miały mało do czynienia.
- Był to czas, który raczej upłynął na nauce turystycznego fachu - mówi wójt Chamarczuk.
Skoro jednak zlot pojazdów militarnych w rejony bunkrów ściąga kilkanaście tysięcy osób w jeden dzień, to dlaczego w wakacje świeciły one pustkami? - Bo zabrakło profesjonalnej turystycznej reklamy - odpowiada M. Kawa.
Bunkrów po prostu nie było widać. Gdy tymczasem Pro-Nature, jeszcze przed ponad rokiem ściągała rzesze turystów z Wielkopolski i ostro stawiała na promocję.
- Nie da się ukryć, że potrzebujemy profesjonalisty do reklamy - mówi M. Kawa. Taka osoba zostanie wkrótce zatrudniona. Zajmie się nagłaśnianiem militarnych atrakcji w regionie i ościennych województwach.
M. Kawa sam zaczął promować Pętlę w województwie. Rozsyła ulotki i plakaty, jeździ po terenie. Teraz wybiera się do Wielkopolski. Oferty otrzymali już dyrektorzy wielkopolskich szkół. Wycieczki dla ich uczniów mają być łączone z ciekawymi lekcjami historii w podziemnych zabytkach.

 

Skansen z czołgiem
 

M. Kawa ma nowe pomysły na uatrakcyjnienie turystycznej ofert. - W porozumieniu z Lubuskim Muzeum Wojskowym w Drzonowie planujemy urządzenie ekspozycji na placu przed Pętlą Boryszyńska - mówi szef Eko-Fortu.
W militarnym skansenie stanąłby czołg lub inne działo samobieżne i kilka innych ciekawych eksponatów. Warunkiem jest ubezpieczenie sprzętu, ogrodzenie terenu i całodobowy nadzór. - Mamy zamiar spełnić oczekiwania muzeum - mówi M. Kawa.
Pasjonaci-kolekcjonerzy militariów obiecują darmowe wystawy sprzętu.
Oby nie skończyło się tak, jak z podziemną kolejką wąskotorową. Jej szumu do dziś nie słychać w podziemiach bunkrów. - Do rozmów w tej sprawie z osobą zainteresowaną jej uruchomieniem wkrótce wrócimy - zapewnia E. Chamarczuk.

 

Prąd i woda
 

Mimo złych wyników gmina w bunkry inwestowała. W podziemiach wreszcie z płyt ułożono przejścia dla ludzi. Dzięki temu turyści mogą zwiedzać je suchą stopą. Wkrótce do militarnego kompleksu dotrze wodociąg. Wtedy zarządca pomyśli o jakiejś knajpie. Jest również długo wyczekiwany prąd. Nad zejściem w podziemia pojawiło się zadaszenie.
Gmina jest już właścicielem terenów pod bunkrami. Tuż koło zejścia w podziemia stanęła wielka scena.

 

PIOTR JĘDZURA
0 68 324 88 13
pjedzura@gazetalubuska.pl

 

Fortyfikacje w Polsce - www.fortress.prv.pl